No i ciuchy. Korkociągu niestety nie zaliczyłam do rzeczy niezbędnych. Nawet z moim zamiłowaniem do wina. Bo przecież jedziemy zarabiać, a nie wydawać na takie rarytasy. Traf chciał, że w jednym ze sklepów stał sobie pyszny grzaniec - wyprzedaż świątecznych zapasów. W sam raz na chłody wieczór i film pod kocem :) W opowieściach otwieranie wina śrubokrętem zawsze wyglądało na dosyć proste. Po chyba 15 min. zmagań i kombinowania postanowiliśmy wcisnąć korek do środka. Koniec był taki, że przez ciśnienie część grzańca została na szafkach, ścianach i suficie :) Nie wspominając już o białej koszulce P., która od razu poszła do wrzątku i soli. Za to wino smakowało wyśmienicie!
poniedziałek, 3 lutego 2014
kolorowe ściany
Kiedy będąc jeszcze w Polsce, robiłam listę rzeczy, które warto zabrać do Danii, starałam się nieco ograniczać swoje potrzeby. Wiadomo - wszystko może się przydać, ale nie wszystko zmieści się do sześcioosobowego busa. P. wiedział już, jak kształtują się ceny duńskiego jedzenia, więc większość pakunków to wszelkie ryżo- i makaronopodobne elementy obiadowe.
No i ciuchy. Korkociągu niestety nie zaliczyłam do rzeczy niezbędnych. Nawet z moim zamiłowaniem do wina. Bo przecież jedziemy zarabiać, a nie wydawać na takie rarytasy. Traf chciał, że w jednym ze sklepów stał sobie pyszny grzaniec - wyprzedaż świątecznych zapasów. W sam raz na chłody wieczór i film pod kocem :) W opowieściach otwieranie wina śrubokrętem zawsze wyglądało na dosyć proste. Po chyba 15 min. zmagań i kombinowania postanowiliśmy wcisnąć korek do środka. Koniec był taki, że przez ciśnienie część grzańca została na szafkach, ścianach i suficie :) Nie wspominając już o białej koszulce P., która od razu poszła do wrzątku i soli. Za to wino smakowało wyśmienicie!
No i ciuchy. Korkociągu niestety nie zaliczyłam do rzeczy niezbędnych. Nawet z moim zamiłowaniem do wina. Bo przecież jedziemy zarabiać, a nie wydawać na takie rarytasy. Traf chciał, że w jednym ze sklepów stał sobie pyszny grzaniec - wyprzedaż świątecznych zapasów. W sam raz na chłody wieczór i film pod kocem :) W opowieściach otwieranie wina śrubokrętem zawsze wyglądało na dosyć proste. Po chyba 15 min. zmagań i kombinowania postanowiliśmy wcisnąć korek do środka. Koniec był taki, że przez ciśnienie część grzańca została na szafkach, ścianach i suficie :) Nie wspominając już o białej koszulce P., która od razu poszła do wrzątku i soli. Za to wino smakowało wyśmienicie!
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Podskoczę z radości, jeśli zostawisz mi tu małe słowo wsparcia, rady bądź konstruktywnej krytyki!