Jestem początkującą kucharką. Można by rzec, że nawet bardzo. Nie znam zbyt wielu przepisów, a jeśli już się ich trzymam, to zwykle wychodzi mi... nie wiadomo, co. Tak też było kilka dni temu, kiedy to w przypływie szaleństwa naszła mnie ochota na kopytka ze szpinakiem. Ziemniaki już miałam, resztę trzeba było kupić. Żeby P. miał ciepły, smaczny obiad po pracy. Zaopatrzona w dwie pary skarpetek (nie sądziłam, że brak zimowych butów będzie mi tu tak doskwierał), rękawiczki i plecak wyruszyłam w poszukiwaniu sklepu. Droga okazała się całkiem prosta - nawet nie zbłądziłam. Później było nieco gorzej, bo zakup duńskiej mąki wcale nie jest prosty. Pamiętajcie - rugmel to mąka żytnia. Niezbyt nadaje się do kopytek. No i nie znalazłam szpinaku... Koniec końców na obiad była klucha z ziemniaków... P. nie narzekał, chyba widział moją na siebie złość ;) Kochany.
Na szczęście następnego dnia wyobraźnia podsunęła mi nowy pomysł. Znacznie lepszy! W wyniku tegoż pomysłu z kluchy powstały całkiem smaczne kotlety ziemniaczane w panierce z pokruszonych płatków śniadaniowych. Zamiast bułki tartej, której również jeszcze nie kupiłam...
Jak to skomentowała bliska mi osoba - ważne, żeby umieć przerobić porażkę na
sukces :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Podskoczę z radości, jeśli zostawisz mi tu małe słowo wsparcia, rady bądź konstruktywnej krytyki!