czwartek, 14 sierpnia 2014

od dziecka się dzieje

Jutro dzień, na który kiedyś czekałam z ogromną niecierpliwością. 'Piętnastego' zawsze dużo się działo - już od samego rana. W związku ze świętem - Matki Bożej Zielnej - msza jest pierwszym punktem programu. Potem szybkie śniadanie (to zawsze stresujący moment, bo Tata już czeka i pogania)          i szybko na plażę, żeby pomóc w zbrojeniu łajby.
Mamy tam taką szalupę ratunkową z .... z czegoś, czego nazwy nigdy nie mogę zapamiętać. Dar Pomorza czy inna Pogoria... Grunt, że teraz służy nam (czyli klubowi żeglarskiemu) za niezły środek rozrywkowo - zarobkowy.


Jakieś 20 uśmiechniętych i czasem nieco niewyspanych buziek ładuje się na tę łąjbę, panowie - jeśli wiatr zastrajkuje - chwytają za wiosła i tak suniemy do kościoła - tym razem po odpustowe obwarzanki i inne duperelki. Godzinny spacerek między straganami, krótki halsik po jeziorze i wracamy. 
Czasem zdarzało się, że rezygnowałam z tego rejsu, żeby wziąć udział w regatach. Chyba największych   w sezonie. Dużo przyjezdnych, mnóstwo znajomych, potem nagrody i koncert szantowy. No i część mniej oficjalna, z gitarami i ogniskiem dla tych wytrwalszych :)

Ale ten dzień to też taki wstęp do zakończenia wakacji. Upały idą na urlop, goście wręcz przeciwnie - stopniowo opuszczają ośrodek i robi się pusto. Ale nawet wtedy to miejsce ma coś w sobie. Porannej kawy na pomoście, kiedy wokół nie ma nikogo prócz kąpiącego się wróbla nie zamieniłabym na żadne skarby świata!

A jak wygląda Wasze 'miejsce na ziemi'? To taki restart i odizolowanie czy raczej mnóstwo zajęć           i adrenalina? Czekam na komentarze!

Pozdrawiam,

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Podskoczę z radości, jeśli zostawisz mi tu małe słowo wsparcia, rady bądź konstruktywnej krytyki!