poniedziałek, 29 września 2014

muszki (pseudo)owocówki

Pseudo, bo wcale nie do owoców lecą. Jest ich mnóstwo! Czy nie powinny już spać albo chociaż wyginąć o tej porze roku?!
Nic to. Wzięłam sprawę w swoje daniszkowe ręce i przeszukałam Internet. A znalazłam tam takie oto porady:

1. Posprzątaj (porządnie!) - że co niby, brudno mam?
2. Nie trzymaj mokrego zmywaka - taa... czyli, że go suszyć po każdym zmywaniu?? mam dużo wolnego czasu, ale bez przesady...
3. Nalej trochę octu balsamicznego do miseczki i przykryj ją podziurkowaną folią spożywczą - sobie nie kupuję takich rarytasów, a muchom mam dawać...
4.  Spryskaj lakierem do włosów miejsca, gdzie przesiadują muszki - tego też nie mam...
5. Skieruj na nie gorące powietrze z suszarki - rzekomo śmierć na miejscu; nie pomogło.

Jedna rada wydała się dość sensowna. No i na miarę możliwości moich szafek. Pułapka na muchy. Potrzebujemy kilku rzeczy:

W słoiczku powinno się znaleźć coś... intensywnie pachnącego. Radzili użyć zgniłych owoców, ale jakoś nie zwykłam trzymać takich w mieszkaniu. Zmieszałam makrelę w pomidorach z łyżką dżemu. Fuj...
Lecimy dalej.

Zwijamy kartę w taki oto rulon:

I wsadzamy go do słoiczka.

Teraz trzeba przykleić kartkę do słoiczka, żeby nam muszki nie pouciekały.
Zaskakujące, że nie potrafią wylecieć tym wielkim otworem u góry rulonu. Muchy...

Ponoć trzeba poczekać kilka godzin, aż muchy 'zgłodnieją' i wpadną w naszą pułapkę. No to czekamy. Ale póki co, tak dla pewności, zastosowałam się też do innych punktów:


Ciężko stwierdzić, czy któryś sposób działa, bo... większość muszek wciągnęłam odkurzaczem. Tak chyba najprościej. Chociaż jeszcze kilka mi tu lata, wredoty małe!

Całe szczęście, że na tych porządkach nie ucierpiały moje pazury - dopiero co udało mi się z nimi dogadać po wakacjach. Miałam małego, ale jakże skutecznego pomocnika, którego wszystkim polecam! Używasz codziennie przez 4 dni, piątego zmywasz i znów malujesz przez kolejne 4. Utwardza, wzmacnia, odżywia, a do tego dodaje lekkiego połysku :)

Jeśli macie własne sposoby (jakkolwiek brutalne, zbliżam się do desperacji...) na pozbycie się tych muszek, co to nawet do kawy się dosadzają - zostawcie komentarz!


Pozdrawiam,









PS: Mój wrzos chyba tęskni za... sklepem? Trudno stwierdzić. W każdy razie musi to być coś ważnego, bo zaczął usychać... A miał być tym szczęściarzem, którego nie uśmiercę tak szybko!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Podskoczę z radości, jeśli zostawisz mi tu małe słowo wsparcia, rady bądź konstruktywnej krytyki!