sobota, 1 marca 2014

to tu nie pasuje

Oglądałam wczoraj film pt. "Przed północą". Była tam taka scena, kiedy znajomi w różnym wieku i po różnych przejściach rozmawiali o miłości, wspólnym życiu i małżeństwie. Jedna z kobiet, mężatka, powiedziała, że nauczyła się stawiać poprzeczkę bardzo nisko. Wie, że mąż nie zrozumie jej potrzeb, więc przestała tego wymagać. To pozwala jej być szczęśliwą. Starszy wdowiec stwierdził z kolei, że na początku małżeństwa żona poprosiła go, by każde z nich dbało o siebie samego. Tak też robili. Całe życie. Czyli jakieś 70 lat... Przepis wydaje się być zatem skuteczny.

Źródło: http://www.filmweb.pl

Czasem wymagamy od bliskich, by się nami opiekował, by był przy każdym naszym kroku. To takie niepraktyczne! Przecież generalnie każdy z nas został stworzony tak, by radzić sobie samemu. Szukamy drugich połówek z czystego egoizmu. Albo masochizmu... A przecież - jak dawno, dawno temu zauważyła Audrey - kiedy potrzebujesz pomocnej dłoni - jest ona na końcu Twojego ramienia!



Chociaż tak trudno o tym pamiętać, kiedy jedyną reakcją na to, że czujemy się samotni, jest krótkie "aha" wypowiedziane nie, nawet nie w oczy... W stronę komputera...

4 komentarze:

  1. Ten wpis wyskoczył mi, jako propozycja, że może mnie zainteresować...Ciekawe, dlaczego... To smutne, co tu napisałaś, wg mnie wiążemy się z kimś, by stworzyć tą właściwą całość, spójność. Nie zgadzam się z myślą, że to tylko z egoizmu. Wręcz odwrotnie - jesteśmy stworzeni do bycia w parach, do towarzystwa, do bycia z kimś. To nie egoizm, Ta druga osoba, nasza połówka nas potrzebuje i to nasze zadanie - być obok, nie dla siebie a właśnie dla niej. Jak już się wiążemy, to powinniśmy żyć razem a nie tylko obok. To co napisałaś, ta odpowiedź na samotność rzucona w stronę monitora - to bardzo smutne, tu właśnie brak tego bycia razem, dostrzegania drugiej osoby. Mam nadzieję, że nie doświadczyłaś tego w życiu....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przyznaję, że post napisany był poniekąd pod wpływem chwili, ale jakaś część mnie tak właśnie sądzi. Nie chodzi mi o to, by spędzić życie w samotności (bo rzeczywiście nie do tego jesteśmy stworzeni), ale by pamiętać, że druga osoba nie jest z nami po to, żeby wysłuchiwać naszych narzekań czy być na każde skinienie. Zamiast denerwować się, że ktoś nie może mi w danym momencie pomóc, wolę wziąć to na własne bary - w końcu za swoje życie jestem odpowiedzialna tylko ja. I to ode mnie zależy, jakie ono będzie. I chociaż zawsze mam wokół siebie życzliwych mi ludzi, to odkąd pamiętam ceniłam sobie samodzielność i samowystarczalność.

      Usuń
  2. Mądra z Ciebie osóbka, Daniszko. Wiążemy się, by być razem, wspierać się i dbać o siebie na wzajem. Ale dobrze mówisz, nie można liczyć, że partner będzie na każde skinienie, bo to ma być związek a nie służenie. Ale wysłuchać czy wesprzeć to co innego :-) Ważne, by w tej samodzielności i samowystarczalności się nie zatracić, bo przez to ta druga strona może nie czuć się potrzebna. Grunt to złoty środek!

    Pozdrawiam spod koca i kubka gripexu - tak, tak, dopadła mnie jesień ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O kurcze, to życzę zdrowia! I sił na odpoczynek, skoro już wylądowałaś pod kocem :)
      Nie wiem, czy mądra, ale złotego środka będę szukać na pewno! :) Pozdrawiam!

      Usuń

Podskoczę z radości, jeśli zostawisz mi tu małe słowo wsparcia, rady bądź konstruktywnej krytyki!