wtorek, 4 marca 2014

uśmiech, duma i zapłata

Dziś z samego rana (czyt. koło 11:30) wybrałam się na zakupy - w lodówce zabrakło jajek na moje zapustowe ciasto :) Kupiłam, przyniosłam, zrobiłam. Niby szarlotka, ale jednak brzoskwiniowa.

Nawet fajnie się tak gotuje - i piecze - na warunkach, jakie dyktuje zawartość szafek. W Polsce wyskoczyłabym do Biedronki, Żabki czy innego zwierzątka i uzupełniła poziom zapasów. Tu korzystam   z tego, co mam pod ręką. To w jakiś sposób wyzwala kreatywność ;)

Wracając do ciasta...


...smakuje wyśmienicie, chociaż dla mnie trochę za słodkie. Ale czego się nie robi dla ukochanej Osoby, prawda? :)  A jak jeszcze połączy się to z wytrawnym czerwonym winem, to wieczór musi być udany!

Aha, z reszty kruchego ciasta zrobiłam dwie babeczki, które potem wypełniłam słodką śmietanką, kropką Nutelli i plasterkami banana. Zniknęły tak szybko, że nie zdążyłam sfotografować końcowego efektu...

Uśmiech był - przy zagniataniu ciasta i jego pałaszowaniu, więc przechodzę do dumy... Zapustowy obiad też musiał być porządny, a że ostatnio kupiliśmy mięso mielone, wybór padł na spaghetti. Niestety kolejny raz kupiłam pomidory  w puszce bez zawleczki :/ To nic, pomyślała Daniszka - śrubokręt, klucz do roweru i do dzieła. Udało się! - stąd ta duma.  A zapłata? Mam nauczkę, żeby nigdy nie być zbyt pewną siebie.

Tak się zamachnęłam tym śrubokrętem, że wygiętą blaszką rozcięłam sobie palec. Dobra wymówka, żeby nie zmywać ;) Bo w zlewie przez te wypieki zgromadziło się spore co nieco!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Podskoczę z radości, jeśli zostawisz mi tu małe słowo wsparcia, rady bądź konstruktywnej krytyki!