Uzupełniając zapasy w Polsce, do koszyka wrzuciłam - niewiele myśląc i kojarząc - zupę ogonową. Z torebki. Za całe 1,59zł!
Przyjechałam tu i chciałam doczytać, z czym się ją je. Makaron czy ziemniaki? Niepotrzebnie czytałam. Wiecie, że ogonowa naprawdę jest OGONOWA?? Eee... Musiałam jakoś zatrzeć wrażenie, więc otworzyłam szafki i wyciągnęłam, co miałam:
|
La voila! To właśnie sproszkowane o... Cicho, sami dobrze wiecie, co to. |
|
Spokojnie - to tylko pokrojony kurczak, którego własnoręcznie upiekłam. |
|
Trochę makaronu, żeby się P. najadł... |
|
|
|
...i obiad gotowy!
Wyglądał i smakował całkiem nieźle. Znacznie lepiej niż by wskazywała nazwa... Tylko garnek jakiś niezadowolony, że go na chwilę zostawiłam...
|
Ale nic to - najedzony P. to silny P. - garnek wyszorował na błysk! |
|
|
Lubię eksperymentować z jedzeniem i poznawać nowe smaki, ale czasem lepiej nie wiedzieć, co się właśnie wkłada do ust... Jak na przykład rzymska małża, która nijak nie chciała przejść przez gardło. A co Wy jedliście dziwnego? O, może lody o smaku bigosu? Trzeba kiedyś spróbować!
Pozdrawiam,
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Podskoczę z radości, jeśli zostawisz mi tu małe słowo wsparcia, rady bądź konstruktywnej krytyki!