poniedziałek, 8 września 2014

rower wie, czego mi trzeba

Doczekałam się kolejnej polskiej mszy! Możecie mnie uznać (pewnie słusznie) za dziwaka (niech pierwszy rzuci czymkolwiek, kto nim nie jest), ale serduszko mi się uśmiechało i drgało całą godzinę. Potem też drgało, ale już z zupełnie innych wrażeń.
Wczoraj minęły 3 miesiące naszej poślubnej wspólnoty. Jeszcze się nie pozabijaliśmy, żadne się nie wyprowadziło, więc para z nas przykładna. Śniadanko przygotowałam wyjątkowo ja. Weekendy zwykle należą do P. 

Taki sposób na jajka już nie raz przecinał moje internetowe ścieżki. Trzeba było w końcu przetestować.
Wyszło inaczej niż zwykle, bo zupełnie jak w przepisie. A do tego smacznie i chrupiąco. 

Do tego były kiełbaski na ciepło, herbata i uśmiechy. Polecamy na miły poranek! :)

Dalej już nie bierzcie z nas przykładu, bo o coś tam się pokłóciliśmy - czasem tak robimy, dla smaku - więc o żadnym świętowaniu mowy już nie było. Był za to mecz siatkówki (poniekąd współtwórca tegoż smaku) i kolejna samotna wyprawa do kościoła. Na jego rowerze oczywiście, bo mój jak wiadomo jakiś asshole pożyczył na wieczne nieoddanie.

Dojechałam, pojazd zabezpieczyłam i gitara. Jak wyszłam z kościoła, to żadnej gitary już nie było, bo      w międzyczasie łańcuchowi zachciało się spaść z tego czegoś, na czym normalnie się trzyma. Próbowałam założyć, ale zapomniałam, z której strony miałam zaczynać, więc się nie udało... No to co? Spacerek! Rower wie, że dobrze wdychnąć trochę świeżego powietrza przed snem. Szkoda tylko, że zaczęło padać.
Po drodze zahaczyłam o sklep i w końcu kupiłam to:
!
Jednak bzdury, że z kubka smakuje tak samo.



Dobrze, że od środy promocja na wina. No przecież nie na wodę kupiłam to szklane maleństwo. Już po 22, można mówić.

Robiło się coraz ciemniej, padało coraz bardziej, a kurtka chłonęła wszystko. W połowie drogi zabawnie kapało z rękawów, a pod koniec przyjemnie dreptało po kałużach. I tak byłam już mokra, więc co mi szkodziło. Dobrze, że P. wybrał się 'na spotyki' i pomógł z zakupami. A w mieszkaniu od razu wstawił wodę na herbatę :)
Rower miał rację - spało mi się całkiem nieźle! No i dzięki niemu zapomnieliśmy o sprzeczce                i wznowiliśmy świętowanie - tym razem już przy właściwym sporcie -> Polska - Gibraltar :)


Pozdrawiam,



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Podskoczę z radości, jeśli zostawisz mi tu małe słowo wsparcia, rady bądź konstruktywnej krytyki!