A był to sukces z czterech powodów:
1. danie było ZIELONE, a P. i tak trzęsły się uszy,
2. danie było BEZ MIĘSA, a P. i tak trzęsły się uszy,
3. nie zepsułam kruchego ciasta,
4. nie miałam czosnku ani fety, a i tak wyszło smakowicie.
Szpinak doprawiłam zwykłym pieprzem, co pamięta jeszcze czasy akademikowe, dipem do chipsów i kawałkami sera Camembert.
A skoro się piekarnik grzał, to jako Ekonomiczna (i łakoma) Pani Domu zrobiłam też słodkie co nieco na deser. Ku zadowoleniu P. dodałam trochę rozpuszczonej czekolady i słodkie kakao. Zapłaciłam zakalcem. Ale i tak się opłaciło.
Pamiętacie to coś od Mamy P.? Robi dobrze ciastom, ale doprowadza je to do wewnętrznego rozdarcia... Na szczęście P. zaradzi nawet temu. Kombinerki w ruch, klej na stanowisko i do dzieła!
Jak nówka, nieprawdaż? |
Teraz wystarczy, że masa ciasta nie będzie zbyt gęsta i cosiek posłuży jeszcze kilka miesięcy!
Pozdrawiam,
PS: Wszelkie sprawdzone przepisy ze szpinakiem w roli głównej smakowicie przyjmę na daniszka@10g.pl!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Podskoczę z radości, jeśli zostawisz mi tu małe słowo wsparcia, rady bądź konstruktywnej krytyki!