piątek, 23 stycznia 2015

nie chcę pamiętać







Wyzwanie-blogowe_baner_300


Ostatni dzień wyzwania blogowego. Szczerze muszę przyznać, że temat mi się nie podoba. O ile ostatnie działały podbudowująco, o tyle ten już od rana przypomina o chwilach,
o których wcale nie chcę pamiętać. Ładnie to tak, Ulu? :)






Takie trudne momenty były chyba trzy. Przynajmniej te w ostatnim czasie. Ogólnie uważam się za szczęśliwe dziecko i - dziękować Bogu - nic strasznego mi się nie przytrafia. Tylko los czasem próbuję pokazać, że potrafi postawić na swoim i pomieszać szyki.

Hmm... Będzie trochę monotematycznie, bo wszystkie trzy wiążą się prawie z tym samym. Do rzeczy.

Pierwszy moment - kiedy P. spakował swoje rzeczy do samochodu i wyjechał do Danii na staż. Stałam wtedy na ulicy i ze łzami w oczach patrzyłam, jak znika za zakrętem. Na szczęście nie zostałam zupełnie sama - mój Aniołek (pierwszy z trzech) zabrał mnie do mieszkania, dał pudełko chusteczek i lody. Bakaliowe, w fioletowym pudełku. Drugi Aniołek przychodził na kawę i wyciągał na imprezy. Trzeci Aniołek pisał, słuchał i dawał po łapach. Dziękuję im za to!

Drugi moment - po 14 miesiącach P. wrócił do domu. Kiedy oznajmiał mi to na skajpie, chyba znów poleciały mi łzy. Tym razem te radosne. Taka ulga! Ale nie zdążył się właściwie rozpakować, a już oznajmił, że tam wraca. Co mnie najbardziej zabolało - w jednej z rozmów powiedział, że wróci tam, niezależnie od mojej decyzji. Czyli jednak nie byłam taka ważna dla niego? No i jeszcze ślubne plany. Przekładać? Odwoływać? To były bardzo trudne dni. Nie zniosłabym drugiej rozłąki (dłuższej niż I), więc rozstanie byłoby już takie konkretne. Nie chciałam też zostawiać całego swojego życia i wyjeżdżać. Jak to mówią - i tak źle, i tak niedobrze. Inni się cieszyli, że taka okazja, poznać kraj, nowi ludzie, zarobki... A ja myślałam tylko o tym, co mnie ominie. 


Trzeci moment - kiedy już powoli planowałam pakowanie rzeczy i powrót do Polski (przecież przyjechaliśmy tu na rok), szef oznajmił, że strasznie, strasznie, strasznie chce zatrzymać P. Zaproponował mi pracę. Znów wszystkie plany się posypały. A tak bardzo tęskniłam za domem, za ludźmi i językiem polskim! Już wybieraliśmy mieszkanie, ja szukałam w Polsce pracy.... Znów trzeba było odłożyć to na później. Wiem, że trzeba zarabiać, przecież nie spadłam z drzewa. Ale wszystko ma swoją cenę. Na ile wycenisz tęsknotę?

I chociaż dziś, kiedy w pracy zlecili mi ciekawe zadanie, nie płaczę już zamknięta w łazience (jedyne drzwi
w mieszkaniu... oprócz wejściowych oczywiście ☺), a z językiem angielskim idzie mi ciutkę lepiej, to wciąż czekam na powrót do Polski. Na to, żeby w końcu zaczerpnąć z życia i nie odkładać go na później. Bo tego 'później' czasem już po prostu nie ma...

Czy dziś też będziemy z ciekawością czytać wzajemnie swoje posty? Mam nadzieję, że nie wszystkie będą miały smutne zakończenia!


Dnia bez trudnych chwil życzy








PS: Żadnego z tych momentów nie przeżyłabym, gdyby nie te Anioły, Rodzice i P. - mój mąż, który w głębi duszy cały czas wiedział, jak trudny jest dla mnie ten wyjazd. Wiem, że dwoje z Was tu zagląda - dziękuję Wam za całe wsparcie i przepraszam, że mimo to bywam wredna ;) Łatwiej się żyje wiedząc, że mamy na kogo liczyć! :*

8 komentarzy:

  1. Nie pomyślałam o szafie, ale chyba bym się nie zmieściła ;)

    Dzięki :* Ty również, Kobieto marynarza! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak na stałe stałe? Może kiedyś uda Wam się wrócić. Cokolwiek wybierzecie - trzymam kciuki, żeby dobrze się poukładało!

    OdpowiedzUsuń
  3. Oj, znam ja to zamykanie się w łazience, bo to i moje jedyne drzwi oprócz wejściowych... no i tych do szaf i szafek ;-) I znam tęsknotę bardzo dobrze, w końcu jestem kobietą marynarza...

    Trzymaj się i ciesz się wspólnymi chwilami :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Mimo wszystko chyba lepiej było zaryzykować i pojechać. Zobaczysz że z czasem zaczniecie czerpać garściami z życia. ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ostatnie wydarzenia w naszym duńskim życiu jeszcze bardziej utwierdziły mnie w przekonaniu, że nie chcę 'z czasem'. Życie jest jedno i więcej się nie powtórzy. Ale muszę przyznać, że od początku roku jest już znacznie lepiej - głownie dzięki ciekawszemu zadaniu w pracy. I wizji powrotu do Polski! :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Doskonale Cię rozumiem. Ja jestem w trakcie przeżywania trzeciego z trudnych momentów, ponieważ mieliśmy przyjechać na dwa lata, a zostajemy na stałe. Staram się jednak widzieć to w pozytywnych barwach bo inaczej pozostanie zwariować.

    OdpowiedzUsuń
  7. Najważniejsze , że jesteście razem :)

    OdpowiedzUsuń

Podskoczę z radości, jeśli zostawisz mi tu małe słowo wsparcia, rady bądź konstruktywnej krytyki!