sobota, 10 stycznia 2015

a gdzie cycki??

A no nie ma. Zniknęły razem z aluzjami do seksu i niewybrednymi komentarzami. Ale zostało jedno - coś, co mnie przyciągnęło i zachęciło do pozostania na dłużej.

Mówię o Kominku. Nie, teraz jest Jason Hunt. Przeczytałam na razie jeden artykuł, który bardzo pozytywnie mnie zaskoczył i napełnił nadzieją, że era pana "ja wiem najlepiej, a ty jesteś tylko malutkim nikim na moim cudownym blogu" dobiegła końca.


"Tylko jeden rok" to post w sam raz na taki okres. 80% społeczeństwa robi noworoczne postanowienia,
o których zapomni już w przyszłym miesiącu. Tym bardziej polecam im ten tekst. Fajnie się czyta i długo pamięta. Za mną chodzi już od tygodnia, więc musiałam się nim z Wami podzielić.

"Reguła Tylko Jednego Roku sprowadza się do prostej idei: przed tobą 365 dni, w trakcie których musisz rozpocząć realizację wszystkich marzeń."

Chociaż cały tekst jest ważny i każdy wyczyta sobie z niego jakieś przesłanie, to ja skupiam się mimo wszystko na ostatniej części, tej tytułowej. Właśnie dlatego, że bardzo często zapominam, że mogę. Że jestem w tym dobra i potrzebuję tylko odrobiny wysiłku i dobrej woli. 

Jeśli coś zapiszesz, stanie się to bardziej prawdziwe. Tak samo, kiedy podzielisz się tym z innymi - łatwiej jest wytrwać i osiągnąć cel. Spojrzysz na kartkę i przypomnisz sobie, że tego właśnie chcesz, że dasz radę i że po tych 365 dniach będziesz mógł cieszyć się swoim sukcesem.

Na studiach wciąż powtarzali nam, że cel bez harmonogramu nie ma sensu. Co z tego, że firma ustali sobie cel podwojenia przychodów, jeśli nie wyznaczy przy tym granic czasowych czy środków do jego osiągnięcia? Bo przecież nie po trupach do celu, to się nie sprawdza. Tak jest też w życiu. Naszym zwyczajnym, osobistym. Chcesz schudnąć? Określ konkretnie - 1 kg w ciągu miesiąca. Rzucasz palenie? Co miesiąc 5 papierosów mniej. Albo paczka, zależy od nałogu! Rozumiesz ideę, prawda?

W związku z tym, co tu napisałam, chcę oznajmić wszystkim moje marzenie:

chcę pisać.

Może bzdurne, może wygórowane. Nie wiem. Ale lubię to robić i niezmiernie się ucieszę, jeśli moja praca
w Polsce będzie z tym związana.

Dlatego też przyrzekam:
! nie porzucać tego bloga nawet, jeśli nie będę już miała ochoty na cokolwiek
! kształcić się wciąż w kierunku języka polskiego, poznawać zasady i nowe słowa, tępić błędy
! odpowiadać na interesujące ogłoszenia o pracę nawet, jeśli nie do końca spełniam zawarte wymagania
! szlifować swój język i uczyć się pisać ciekawie

Teraz ta trudniejsza część - data. Pracę znajdę do końca września 2015 roku. Będę z niej zadowolona. A jeśli nie - nic nie stanie na przeszkodzie, żeby poszukać czegoś innego. 

Będę też wysyłać przynajmniej jedną aplikację miesięcznie począwszy od dziś. Zwiększę tę liczbę, kiedy zbliży się termin powrotu do Polski.

Przynajmniej raz w tygodniu znajdę czas na Paulinę i jej cykl "Mówiąc inaczej". Słuchać i zapamiętywać.

Ave!

A Wy, moi drodzy, wspierajcie mnie w tym bezustannie! Ładnie proszę :)

Pozdrawiam









PS: Zapomniałam o jeszcze jednej ważnej rzeczy! Będę się uczyć, jak skracać swoje posty do minimum! Z żalem, bo wiecie (i widzicie), że lubię się rozpisywać, ale cóż - trzeba się rozwijać :)

2 komentarze:

Podskoczę z radości, jeśli zostawisz mi tu małe słowo wsparcia, rady bądź konstruktywnej krytyki!